Loguj i rejestruj się szybciej przy pomocy konta na Facebook'u!: Zaloguj / Zarejestruj

Temat: I jak to było w praktyce?

baszar

2009-11-22 08:43

I jak to było w praktyce?

Witam wszystkich, to mój pierwszy post tutaj.
Nie miałem osobiście możliwości przekonania się jak w praktyce wygląda pomoc udzielana przez SOS PZMOT (na szczęście :) ).
Ktoś już pewnie wzywał mechanika, czy korzystał z auta zastępczego (tylko pewnie nie czyta tego forum - mały tu ruch :) ).
Chciałbym poprosić takie osoby, aby podzieliły się tutaj swoimi wrażeniami.

A K

2010-01-01 23:02

Odp: I jak to było w praktyce?

Cóż...
Kupiłem assistance- wszystkie opcje we wrześniu 2009r...
1. w Październiku- padła elektryka- zadzwoniłem, przyjechała laweta, nie udało się odpalić więc holowanie do domu (ok 5km).
2. miesiąc później stłuczka prawie 100km od domu- uszkodzone światła więc nie mogłem wrócić- zadzwoniłem i znów holowanie do domu (środek nocy)...
3. połowa grudnia- wypadek- wjechał we mnie jakiś debil- zabrała mnie karetka- po szpitalu nie mogłem prowadzić więc... znowu holowanie.

Albo ubezpieczyłem się w "ostatniej chwili"- przed tymi zdarzeniami, albo to SOS PZMOT "przyciąga" pecha...
tak czy siak zapłaciłem ok 160zł za assistance, a za te 3lawety poszło by ponad 1000zł- łącznie ponad 120km w tym 100km w nocy więc ten kurs wyszedł by 800-900zł- zapytałem laweciarza.
Średni czas przyjazdu lawety to 35minut.

KKorzeniowski

2010-01-06 22:18

Odp: I jak to było w praktyce?

Witam!

Ja co prawda korzystałem z pomocy SOS PZMot już kilka lat temu, ale myślę, że raczej na gorsze się nie zmieniło, najwyżej na lepsze. Otóż w roku 2004 albo 5, nie pamiętam już, podróożowałem sobie po Szwecji. Jadąc autostradą kilkadziesiąt kilometrów przed Sztokholmem strzeliła mi guma. Wiedząc, jacy to szwedcy policjanci mogą być skrupulatni w kwestii łamania przepisów w ich kraju, ustawiłem grzecznie trójkąt 100m przed samochodem, i zadzwoniłem do PZM. Za 10 minut oddzwoniono do mnie, że laweta jest już w drodze, faktycznie dotarła za jakieś 30-45 minut (do najbliższego miasta było jakieś 40 km). Gość spisał tylko moje dane z dowodu, i zaciągnął moje autko do wspomnianego miasteczka do wulkanizatora, gdzie kupiłem sobie nową oponę. Zero wydatków (oczywiście prócz opony, która notabene tania nie była - jakaś używka za ponad 300 PLN :) - ale to Szwecja), zero problemów, zero stresu. No i jak na okoliczności błyskawiczna pomoc.
Pozdr. KK

wisienka

2010-01-07 09:32

Odp: I jak to było w praktyce?

Ja nagminnie jeżdżę na koncówce baku i już trzy razy dzwoniłem z trasy, kiedy nie dojechałem do stacji, a to najbliższa była zamknięta, a to w korku mi wszystko spaliło. Nigdy żadnych problemów, dojazd jakieś 30-35 minut, dolanie i jazda. No, za paliwko musiałem płacić, ale bez marży, tyle co na stacji.

Święty

2010-01-15 07:39

Odp: I jak to było w praktyce?

Witam,

ja również miałem "przyjemność" korzystać z usług SOS PZMOT. Jakieś 2 tyg. temu chciałem sobie pojechać, a tu kapeć... Dzwonię, 30 minut jest Pan, ściąga przebite koło chce zakładać nowe, a tu okazuje się, że sprężyna strzeliła w zawieszeniu... No to chyba laweta zostaje.. Dzwonię - a, tak, tak oczywiście, jak najbardziej... 30 minut - podjeżdża laweta i zawozi mnie na warsztat... Wszystko miało miejsce na szczęście nie na trasie, ale pod blokiem, ale cała operacja bez żadnych problemów, szybko, sprawnie... Jak narazie wystawiam im ocenę celującą !
pioter

pioter

2010-02-01 10:59

Odp: I jak to było w praktyce?

Ja miałem okazje skorzystać z usług SOSPZMOT podczas ostatnich silnych mrozów. Byłem samochodem na uczelni, lecz po zajeciach nie chciał mi niestety odpalić - nie pomogło nawet pchanie kolegów - zamarzł. No to zadzwoniłem do SOSPZMOT...oczywiście nie ma problemu już wysyłam lawete. Po 5 minutach dzwoni do mnie telefon, że laweta już jedzie, a po następnych 15 minutach była już na miejscu. Pan z PZMOTU najpierw zastosował kable rozruchowe, ale skoro to nie pomagało wziął mnie na dłuższy hol aż samochód zapali i udało się :). Dodam, że była to niedziela!!! Ja również daję ocenę celującą :)

PZ

2010-03-01 13:25

Odp: I jak to było w praktyce?

Ja też niestety miałem okazję korzystać z pomocy drogowej.
Rzecz się działa w zeszłym roku w lipcu. W czasie jazdy po dosyć wyboistej drodze złamał mi się wspornik silnika, silnik opadł kilka cm i zerwał przewód idący do chłodnicy.

Podczas pierwszego z moich telefonów do centrum pomocy, pan z którym rozmawiałem na podstawie numeru mojej karty stwierdził że mam wykupione jedynie usługi informacyjne a nie usługę pomocy drogowej, po czym powiedział że jeszcze to sprawdzi i za chwilę do mnie oddzwoni.

Po 15 minutach oczekiwania zadzwoniłem po raz kolejny, odebrał ten sam Pan co poprzednio i powiedziałem że z powodu kłopotów z bazą danych nie może tego sprawdzić, po czym zapytał czy mam może przy sobie wydrukowaną polisę - pobraną ze strony podczas wykupowania programu pomocy drogowej. Na szczęście - miałem.

Po 30 minutach od drugiego telefonu przyjechała pomoc drogowa (uważam że to i tak bardzo dobry czas zwłaszcza ze jechali do mnie ponad 40 km). Pan z pomocy drogowej stwierdził że naprawa na miejscu jest niemożliwa (co było do przewidzenia bo naprawa wymagała wyjęcia silnika z auta co raczej jest nie do zrobienia na poboczu drogi), wiec holowanie. Oczywiście proponowano mi holowanie do domu - zgodnie z warunkami wykupionego przeze mnie pakietu (czyli ok 180 km), poprosiłem jednak o odholowanie do warsztatu we wskazanej przez mnie miejscowości (ok 30 km od miejsca zdarzenia), gdzie autko zostało sprawnie i szybko odholowane.

Podsumowując - mimo początkowego zamieszania - wszystko skończyło się bardzo dobrze, tak więc oceniam pomoc na bdb.

Przyczyną zamieszania mógł być fakt że kartę członkowską wykupiłem jakieś 2 miesiące przed wykupieniem pakietu pomocy drogowej - więc jeżeli rzeczywiście w numerze karty w jakiś sposób jest zawarta informacja o przysługujących usługach - numer mojej karty może świadczyć ze mam wykupione tylko usługi informacyjne.

mhk

2010-03-08 16:17

Odp: I jak to było w praktyce?

ja też raz przez trzy lata skorzystałem - zdychał mi alternator i jakoś ciągle było nie po drodze do elektryka no i zdechł w końcu zupełnie - laweta przyjechała w około 30 minut i zaholowała gdzie trzeba :)

lepciak

2010-07-27 16:56

Odp: I jak to było w praktyce?

Nie miałem takiego szczęścia jak moi przedmówcy. Po mroźnej marcowej nocy silnik odpalił i stanął. Później okazało się, że pompa wtryskowa przeskoczyła na pasku zębatym prawie o 90 stopni więc silnik nie miał prawa zapalić a i wspomaganie hamulców siadło. Zadzwoniłem pod numer alarmowy (sobota przed południem) gdzie miły pan kazał mi zadzwonić później gdyż właśnie obsługiwał innego klienta. Następnie spóźniłem się gdyż miły pan obsługiwał już następnego klienta. Wreszcie trafiłem i dowiedziałem się, że w okolicy 3-miasta nie ma nikogo kto mógłby mi pomóc. Natomiast od miłego pana otrzymałem nr tel. prywatnej pomocy drogowej której szef za odpowiednią cenę zobowiązał się dostarczyć mój pojazd pod wskazany adres. Podziękowałem i zadzwoniłem po kumpla który pomimo marcowej ślizgawki dowiózł mnie do celu - około 30 km.

jawa

2010-07-30 10:59

Odp: I jak to było w praktyce?

Lepciak, jeśli to prawda, to ten pan który Ci podał adres do prywatnej pomocy już dawno nie powinien tu pracować.Mam nadzieję, że w Twoim przypadku, był to tylko wypadek przy pracy.
  • Wszystkich forów: 3
  • Wszystkich tematów: 27
  • Wszystkich odpowiedzi: 101